Rockowo-kabaretowa Łydka Grubasa zakończyła właśnie nagrywać swoją nową płytę. Dwa tygodnie spędzone w białostockim studiu Hertz zaowocują albumem, który ukaże się 1 kwietnia. I jak zapewniają muzycy zespołu — to nie jest żart.
Łydka Grubasa to zespół lubiany wszem i wobec, nie tylko w Olsztynie. Bo nie dość, że potrafi być zabawny, to jeszcze bardzo profesjonalnie gra rocka. Tym razem muzycy swoje dźwięki zapakowali w busa i pojechali do Białegostoku, by przez dwa tygodnie w studiu Hertz, znanym ze współpracy z takimi zespołami jak Vader, Decapitated czy Behemoth, nagrywać pierwszą płytę od czasów 4-letniej już „Perpetuum Debile”.
Fani grupy mogli śledzić na Facebooku całą drogę twórczą, bo zespół niemal codziennie dzielił się z nimi filmikami z miejsca „muzycznej zbrodni”. Mamy więc i etap początkowy, czyli pakowanie, zamykające się drzwi od sali prób i otwierające przygodę tajemnicze słowo „Lodówka”, wypowiedziane złowrogo przez gitarzystę „Ziggy'ego”, jak i przygody studyjne. Było trochę śmiechu, było picie szkockiej w kilcie, był wszechobecny dźwięk metronomu, dyskusja o roli soli i pieprzu w spaghetti, ale... — ...to nie było tak, że był luzik i nicnierobienie — mówi wokalista Bartek Krusznicki, czyli popularny „Hipis”. — To była raczej solidna praca.
I to praca specyficznie trudna. — Koncert to taki skok w przepaść po wybiciu z jednej ręki, studio to bieg truchtem 40 km — mówi Bartek. — Za każdym razem, jak wchodzimy do studia, jest to samo — okazuje się, że nie umiemy grać. Bo co innego granie prób, a co innego sterylne warunki laboratoryjne. Tu krzywo, tam niedociągnięcie... No i lekki wstydzik, bo bracia Wiesławscy ze studia Hertz robili płyty ludziom z pierwszej ligi, a tu my ze swoimi wypocinami. Ale okazało się, że to profesjonaliści, którzy bardzo nam pomogli.
Przez kilkanaście dni rytm „Hipisowi”, „Rudemu”, „Długiemu”, „Carlosowi” i „Ziggy'emu” wybijał dźwięk metronomu. — Dwa tygodnie nas nie było, żony nas chyba znienawidziły — mówi „Ziggy”, czyli grający na gitarze Maciek Charytoniak. — Ale, choć każdy z nas usłyszał, że grać nie potrafi, chętnie tam jeszcze wrócimy, jeśli dojdzie do kolejnej płyty.
A jaka będzie ta? Pojawi się kilka znanych utworów i kilka zupełnie nowych. — Specjalnie nie graliśmy ich wcześniej, żeby nikt nie powiedział, że to już było — mówi „Hipis”. — Pojawią się znane z koncertów „ZUS” (z rewolucyjno-marzycielskim tekstem „Płonie ZUS, płonie” — red.) czy „Gender”, ale 3/4 utworów to piosenki nowe.
A jaka będzie ta? Pojawi się kilka znanych utworów i kilka zupełnie nowych. — Specjalnie nie graliśmy ich wcześniej, żeby nikt nie powiedział, że to już było — mówi „Hipis”. — Pojawią się znane z koncertów „ZUS” (z rewolucyjno-marzycielskim tekstem „Płonie ZUS, płonie” — red.) czy „Gender”, ale 3/4 utworów to piosenki nowe.
Czy któryś z nich wywoła takie kontrowersje jak antyksenofobiczny, ironiczny „Żyd”, znany z poprzedniej płyty zespołu, którego intencje źle odczytano podczas jednego z koncertów? — Nigdy do końca nie wiadomo — mówi Bartek. — Na 100 osób 99 to osoby, które nie wykonują ruchów pochopnych i radykalnych, ale zawsze znajdzie się jeden który — niesłusznie — podniesie lament, mimo że pozostali będą pukać się w czoło. Żadnych kontrowersji tym razem jednak nie przewiduję. I generalnie będzie mniej wesołkowata płyta. Więcej niż pastiszów będzie tu metalowego, gitarowego grania, choć szydery oczywiście nie zabraknie.
Gitarzysta tym słowom zaprzecza. — Ani jednej gitary na płycie nie będzie, wszystkie tego typu brzmienia symulowaliśmy ustami! — żartuje „Ziggy”, czyli Maciek Charytoniak. — A tak na poważnie studio było świetnie wyposażone w różne legendarne gitarowe wzmacniacze, także było na czym pograć. Riffów jest sporo, gitarowo będzie gęsto.
A tekstowo? Nowe utwory to m.in. „Chleb”, „Czarna pijawka” i „Pijany kataryniarz”. — Ale nie powiem, o czym są — mówi Bartek. — Niektóre teksty szlifowałem w pociągu, dojeżdżając do chłopaków do Białegostoku.
Ale tematem nie będzie PKP, choć „Hipis” w drodze z Białegostoku do Olsztyna pobił antyrekord trasy. — Powinienem jechać trzy godziny, jechałem sześć i pół, bo pociąg zderzył się z dzikiem — tłumaczy wokalista. — Ale mieliśmy już kawałek „Bilet”, wystarczy. Nie kopie się leżącego.
Teraz miksowanie i mastering. Płyta ma roboczą nazwę. — Ale na razie niech będzie owiana tajemnicą — mówi „Ziggy”.
A kiedy się ukaże? — Planowany termin to 1 kwietnia — mówi „Hipis”. — Dla nas to idealna data.
łw
Teraz miksowanie i mastering. Płyta ma roboczą nazwę. — Ale na razie niech będzie owiana tajemnicą — mówi „Ziggy”.
A kiedy się ukaże? — Planowany termin to 1 kwietnia — mówi „Hipis”. — Dla nas to idealna data.
łw
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez
xxxxx #2183780 | 81.190.*.* 16 lut 2017 10:33
Muzyka dla prymitywu, debilizmu i plebsu społecznego
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-5) ! odpowiedz na ten komentarz