10 września, podczas kolejnej odsłony słynnego cyklu Gołdap Fight Night, czeka nas aż pięć pojedynków mistrzowskich, a w sumie będzie ich 12.
To pierwsze w historii całego regionu tak poważne przedsięwzięcie.
Między ringowymi linami zaprezentują się sobotniego wieczoru m.in.: Przemysław Opalach (o mistrzostwo świata federacji WBF w boksie), Damian Szafran (o mistrzostwo świata federacji WKL w kickboxingu), Damian Szymczak (o mistrzostwo Polski federacji WKC w kickboxingu), Maciej Piszczek (o mistrzostwo Polski federacji WKF w kickboxingu) i Piotr Jamro (obrona tytułu mistrza Polski WKA).
W sobotni wieczór Przemysław Opalach skrzyżuje rękawice z reprezentantem Kenii - Danielem Wanyonyi. Popularny "The Spartan" - w rozmowie z Kamilem Kierzkowskim - opowiada o swym związku z naszym miastem oraz zdradza swój typ na drugą z walk wieczoru: Szafran-Sabanovic.
— Walczyłeś na galach w Niemczech, Turcji, USA, a nawet w Ghanie. Teraz czeka Cię walka w niewielkiej, malowniczej Gołdapi...
— Tak, związałem się z tym miastem już kilka lat temu. Wszystko za sprawą mojego przyjaciela - Damiana Szafrana. Poznaliśmy się w Olsztynie, na jednym z prowadzonych przeze mnie seminariów pięściarskich. To ambitny gość, od razu zwrócił na siebie uwagę. Zaczęliśmy razem współpracować, a wkrótce zorganizował zawodnikom naszej grupy promotorskiej profesjonalny obóz przygotowawczy - właśnie w Gołdapi. Od tamtej pory coraz częściej pojawiam się w tym mieście: a to na zajęciach z dzieciakami, a to na treningach w Husarii Gołdap. Mam obecnie wielu świetnych znajomych z Gołdapi: jeździli kibicować mi podczas pojedynków w całej Polsce, tym pojedynkiem - u nich, na gołdapskim ringu - chcę im m.in. w pewien sposób podziękować za owe wsparcie.
— Podczas trzeciej odsłony gali Gołdap Fight Night zmierzysz się z reprezentantem Kenii - Danielem Wanyonim. Co wiesz o swoim najbliższym rywalu?
— Przyznam szczerze, że jego obóz niezbyt ułatwia zapoznanie się ze stoczonymi przez niego walkami. Materiału do opracowania strategii nie jest dużo, ale swoje przemyślenia mam. Szczegóły zachowam naturalnie dla siebie, wszystko zobaczycie 10 września w Gołdapi. Opierać będą się jednak na tym, co można wywnioskować: jest nieco niższy, ma mniejszy zasięg ramion... Na pewno to wykorzystam. Jestem świetnie przygotowany i choć będzie mnie przewyższał fizycznie (walczył do niedawna w wyższej kategorii wagowej), to czuję się lepszy technicznie, przez co zrealizuję swoje założenia.
— Byłeś na każdej z dotychczasowych edycji Gali, choć jako widz. Jak oceniasz imprezę od kwestii organizacyjnej?
— Trzeba zacząć od tego, że wcześniej w Gołdapi nie było tego typu wydarzeń, a wszystko było tworzone praktycznie od podstaw. Nie mam pojęcia, jak Damianowi udało się to zrobić, ale - nie dysponując przecież jakimś bogatym doświadczeniem przy organizowaniu gal - stworzył z rodziną i przyjaciółmi naprawdę coś wspaniałego. Oczywiście: GFN to nie nowojorskie gale w legendarnym Madison Square Garden, ale w swojej kategorii Gołdap zaczyna przyćmiewać inne imprezy organizowane w całej Polsce. Koncepcja dodatkowo cały czas się rozwija. Jestem przekonany, że jeśli tylko nie zabraknie zapału do kontynuowania cyklu, to niebawem przybierze to naprawdę wielkie rozmiary.
— Rywalem Damiana Szafrana będzie Dino Sabanovic - jak oceniasz szansę na to, że Damian zdoła zatrzymać w Polsce tytuł mistrza świata w kick-boxingu?
— Gdybym miał oceniać emocjami, to 90-10. Wiem jednak, że Bośniak nie należy do łatwych rywali. Jego rekord zawodowy nie powala, ale widziałem go w akcji i wiem, co mówię. Z drugiej strony: przedstawiciele amerykańskiej federacji WKL też wiedzą, co robią. Nie mogą pozwolić sobie na słabe walki w pojedynkach o takie tytuły.
— Zatem: chłodna, obiektywna ocena. Kto schodzi z ringu jako zwycięzca?
— Damian, choć po trudnej, ciężkiej walce. Nie nastawiałbym się na nokaut, raczej całość rozegra się na punkty. Typowałbym 55-45 dla Polaka.
— Tak, związałem się z tym miastem już kilka lat temu. Wszystko za sprawą mojego przyjaciela - Damiana Szafrana. Poznaliśmy się w Olsztynie, na jednym z prowadzonych przeze mnie seminariów pięściarskich. To ambitny gość, od razu zwrócił na siebie uwagę. Zaczęliśmy razem współpracować, a wkrótce zorganizował zawodnikom naszej grupy promotorskiej profesjonalny obóz przygotowawczy - właśnie w Gołdapi. Od tamtej pory coraz częściej pojawiam się w tym mieście: a to na zajęciach z dzieciakami, a to na treningach w Husarii Gołdap. Mam obecnie wielu świetnych znajomych z Gołdapi: jeździli kibicować mi podczas pojedynków w całej Polsce, tym pojedynkiem - u nich, na gołdapskim ringu - chcę im m.in. w pewien sposób podziękować za owe wsparcie.
— Podczas trzeciej odsłony gali Gołdap Fight Night zmierzysz się z reprezentantem Kenii - Danielem Wanyonim. Co wiesz o swoim najbliższym rywalu?
— Przyznam szczerze, że jego obóz niezbyt ułatwia zapoznanie się ze stoczonymi przez niego walkami. Materiału do opracowania strategii nie jest dużo, ale swoje przemyślenia mam. Szczegóły zachowam naturalnie dla siebie, wszystko zobaczycie 10 września w Gołdapi. Opierać będą się jednak na tym, co można wywnioskować: jest nieco niższy, ma mniejszy zasięg ramion... Na pewno to wykorzystam. Jestem świetnie przygotowany i choć będzie mnie przewyższał fizycznie (walczył do niedawna w wyższej kategorii wagowej), to czuję się lepszy technicznie, przez co zrealizuję swoje założenia.
— Byłeś na każdej z dotychczasowych edycji Gali, choć jako widz. Jak oceniasz imprezę od kwestii organizacyjnej?
— Trzeba zacząć od tego, że wcześniej w Gołdapi nie było tego typu wydarzeń, a wszystko było tworzone praktycznie od podstaw. Nie mam pojęcia, jak Damianowi udało się to zrobić, ale - nie dysponując przecież jakimś bogatym doświadczeniem przy organizowaniu gal - stworzył z rodziną i przyjaciółmi naprawdę coś wspaniałego. Oczywiście: GFN to nie nowojorskie gale w legendarnym Madison Square Garden, ale w swojej kategorii Gołdap zaczyna przyćmiewać inne imprezy organizowane w całej Polsce. Koncepcja dodatkowo cały czas się rozwija. Jestem przekonany, że jeśli tylko nie zabraknie zapału do kontynuowania cyklu, to niebawem przybierze to naprawdę wielkie rozmiary.
— Rywalem Damiana Szafrana będzie Dino Sabanovic - jak oceniasz szansę na to, że Damian zdoła zatrzymać w Polsce tytuł mistrza świata w kick-boxingu?
— Gdybym miał oceniać emocjami, to 90-10. Wiem jednak, że Bośniak nie należy do łatwych rywali. Jego rekord zawodowy nie powala, ale widziałem go w akcji i wiem, co mówię. Z drugiej strony: przedstawiciele amerykańskiej federacji WKL też wiedzą, co robią. Nie mogą pozwolić sobie na słabe walki w pojedynkach o takie tytuły.
— Zatem: chłodna, obiektywna ocena. Kto schodzi z ringu jako zwycięzca?
— Damian, choć po trudnej, ciężkiej walce. Nie nastawiałbym się na nokaut, raczej całość rozegra się na punkty. Typowałbym 55-45 dla Polaka.
Cały wywiad z Przemysławem Opalachem oraz Damianem Szafranem w Kurierze Gołdapskim, 8 września. Zapraszamy do lektury!
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez
Kobi #2060053 | 195.117.*.* 6 wrz 2016 16:26
Dajesz Przemo! Olsztyn za Tobą!!!
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) ! odpowiedz na ten komentarz