W „Dziewczynie z moich snów” padł już ostatni klaps. Filmowcy pracowali sześć dni w Tomaszkowie i w Olsztynie. Dlaczego akurat tutaj?
— Kilka razy gościłem na WAMA Film Festival w Olsztynie i w wolnych chwilach chadzałem po Olsztynie. Poczułem sentyment do tego miasta — opowiada Tomasz Żółtowski, reżyser. — Gdy myślałem o filmie, celowałem w Likusy i Gutkowo. Nie miałem wielkich wymagań, ale trudno było mi znaleźć odpowiednie miejsce. Kilka rzeczy musiało zagrać mi jednocześnie. Szukałem domu, w którym nie ma ogrodzenia, a jednocześnie zależało mi na skrzyżowaniu ulic, które będzie miało równy asfalt. Z tym był problem w Olsztynie, więc padło na Tomaszkowo. Tam znalazłem idealny dom.
Równy asfalt był niezbędny, bo jedna z bohaterek jeździ na rolkach. Na Likusach i w Gutkowie prawie wszędzie ułożony jest polbruk, więc wykonanie akrobacji nie byłoby możliwe.
— Rolę rolkarki zagrała łyżwiarka Iza, która jest reprezentantką Polski w łyżwiarstwie figurowym synchronicznym. Okazała się fenomenalna na planie. Była w stanie zrobić na rolkach wszystko to, co sobie wymyśliłem — podkreśla reżyser. — Ale gdy pisałem scenariusz, wiedziałem też, że główną rolę powinien zagrać Grzegorz Damięcki, który wcielił się w postać pisarza. Grzegorz bardzo zaangażował się w projekt. Jestem mu bardzo za to wdzięczny. W filmie zagrał też Witold Dębicki, znany z wielu produkcji. Na ekranie pojawia się też bardzo utalentowana aktorka z Gdańska Agata Bykowska. Jest też Jacek Borusiński z kabaretu Mumio. Obsadziłem go pozornie wbrew warunkom, bo widzę w nim smutne oczy. To mnie zainspirowało, a to nie jest komediowa rola.
I to właśnie on pojawia się w jednej ze scen, które były realizowane na cmentarzu w Olsztynie, przy kolumbariach na ul. Poprzecznej.
— Obejrzeliśmy kilka cmentarzy. Byliśmy w Ostródzie i w Gutkowie. Chcieliśmy znaleźć klasyczny pomnik na potrzeby tej sceny, ale zobaczyliśmy te kolumbaria i wydały nam się dość niezwykłe — powiedział Tomasz Żółtowski. — Wpływają na pewien charakter tej opowieści.
— Nie dziwię się, bo zazwyczaj kolumbaria są budowane inaczej niż nasze. Nie wyróżniają się charakterem. A nasze mają warmiński klimat — zauważa Zbigniew Kot, dyrektor Zakładu Cmentarzy Komunalnych w Olsztynie. — Odbieramy zresztą wiele telefonów z pytaniami na ich temat. Najczęściej dzwonią inne cmentarze i są ciekawe technicznych zagadnień. A tym razem odezwała się ekipa filmowa. Nie zdziwiłem się. Zdaję sobie sprawę, że realizacja filmu wymaga pracy w różnych warunkach i przestrzeniach. Wymaga tego scenariusz. Ekipa przyjechała około dziesiątej. Pracowała dwie godziny. Na szczęście w tym czasie na cmentarzu nie było ludzi. Oczywiście sam poszedłem na plan filmowy. Byłem ciekawy, jak wygląda taka praca, bo przecież na co dzień nie ma się takiej okazji. Filmowcy kręcili tylko jedną scenę. Na planie był aktor Grzegorz Damięcki, którego bardzo lubię.
— Tomek Żółtowski napisał przejmujący scenariusz o samotności i o potrzebie bycia dla kogoś ważnym. O tym jak wielka jest siła miłości — opowiada o filmie Grzegorz Damięcki.
„Dziewczyna z moich snów” to historia pisarza, który kiedyś cieszył się popularnością, a dziś przeżywa trudne momenty w swoim życiu. Ale pewne wydarzenie wszystko zmienia.
Film otrzymał dofinansowanie Warmińsko-Mazurskiego Funduszu Filmowego. Komisja doceniła sprawnie napisany scenariusz ze zwrotami akcji, który wciąga widza w rozwój fabularny. Tu psychologiczny dramat przeplata się z wątkiem sensacyjnym i snem.
To fabularny, krótkometrażowy debiut Tomasza Żółtowskiego, który ma na swoim koncie m.in. spektakl telewizyjny „Totus Tuus” i film dokumentalny „Przerwana walka Jerzego Pawłowskiego”.
Premiera "Dziewczyny z moich snów" planowana jest najpóźniej wiosną następnego roku w Olsztynie.
ADA ROMANOWSKA
a.romanowska@gazetaolsztynska.pl
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez